poniedziałek, 14 września 2015

Na nowym

Przeprowadzka to rewolucja i dezorganizacja życia codziennego. Najpierw porządkuje się rzeczy, segreguje, układa, pakuje. Zdarzają się niespodzianki, coś się znajdzie, a z częścią rzeczy człowiek żegna się na zawsze, z sentymentem lub z ulgą . Nowe miejsce to zapowiedź nowych perspektyw, zmiany organizacji, możliwości poprawy funkcjonalności i estetyki. Człowiek jest podekscytowany i czeka na pierwszą noc w nowym domu. Moja trzecia w życiu przeprowadzka okazała się być najtrudniejsza i niebezpieczna.




Życie z 15 miesięcznym dzieckiem, które rozpoczęło przygodę z chodzeniem, wymaga ciągłej uwagi i posiadania tzw. oka kameleona, czyli patrzysz w prawo, ale widzisz też co twoje dziecko robi z lewej strony. Codzienne sprawunki typu ugotowanie obiadu jest mega wyczynem, a co dopiero zorganizowanie szybko i sprawnie przeprowadzki z mieszkania w bloku w dużym mieście do, nie całkowicie wykończonego, domu na wsi. Nie ma się co oszukiwać bez pomocy z zewnątrz człowiek nie da sobie rady.

U nas przeprowadzka wyglądała tak:
Hania została przetransportowana do kochanych dziadków do Witowa, aby rodzice mogli zrobić totalny sajgon w mieszkaniu, opróżniając szafy, szafki i szafeczki w nadziei, że uda się wszystko szybko i sprawnie spakować w tydzień. Jednak, po 4 dniach pakowania i wywożenia rzeczy, w mieszkaniu nadal pozostawała połowa dobytku oraz meble. Na weekend miała nastąpić kumulacja chętnych rąk do pomocy, zatem plan zakładał ostateczne przewiezienie mebli, resztki gratów i posprzątanie domu. Niania przejęła opiekę nad Hanią, a my z rodziną i sąsiadami walczyliśmy z czasem, upałem i szeroko pojętą akcją - przeprowadzka. Walka okazała się być na tyle brutalna, że z pękniętym łukiem brwiowym zostałam przewieziona na oddział ratunkowy do szpitala. 1:0 dla łóżka. Z fioletowym i spuchniętym okiem, w dość dramatycznej scenerii ze zmęczoną załogą dotrwałam do końca tej feralnej przeprowadzki. Oficjalnie od dnia 16 sierpnia 2015 r. mieszkamy na Migdałowej.

Początek był traumatyczny - w nowym domu bez kuchni, z małym dzieckiem, brakiem schodów i rzeczami w kartonach, o wyglądzie zombie nawet nie wspominając. Najgorszy był pierwszy tydzień, teraz idzie z górki. Rzeczy z worków trafiają powoli do półek, prawie w całym domu mamy już oświetlenie, są schody, które posiadają barierki i bramki dla Hani, i mam w końcu nową w pełni wyposażoną, pełnowartościową kuchnię wraz z przestronną spiżarnią.

Mnóstwo pracy przed nami, ale wiem, że już będzie tylko lepiej. Wszystko idzie dość wolno, ale czas i siły pochłania tzw. codzienność, a i kilkumiesięczna praca na pełnych obrotach daje się we znaki.
Na szczęście mamy wsparcie innych. Bez pomocy najcudowniejszych sąsiadów, rodziców i niani nie dalibyśmy sobie rady. Dziękujemy za wszystko!



Jeśli planujesz przeprowadzkę pamiętaj:
- Masz więcej rzeczy niż Ci się wydaje.
- Twój samochód jest mniejszy niż Ci się wydaje.
- Niezależnie ile czasu zaplanujesz na przeprowadzkę - to jest za mało.
- Korzystaj z każdej pomocy, którą ktokolwiek, kiedykolwiek Ci zaproponuje.
- Uważaj na siebie!

1 komentarz:

  1. Cieszymy się, że mieszkacie w " swoim własnym domku" Migdałowa 5.Trochę Wam pomogliśmy, nie tylko my( sąsiedzi Basia i Andrzej, brat Marcin) To Wasza zasługa! Będziemy, każdego roku wspominać 15 sierpnia , był wyjątkowy!!! Jesteśmy dumni, że nasze: Dzieci Leszek i Ola realizują swoje marzenia. "Mam nadzieję, jestem pewna", że nasza Wnuczka Hania będzie tam szczęśliwa.Dziadkowie A.K

    OdpowiedzUsuń