środa, 21 stycznia 2015

Dziwactwa Panny Hanny


Każdy człowiek ma jakieś swoje przyzwyczajenia, zainteresowania, rytuały, swoje ulubione zajęcia, czynności, coś czego się boi lub unika jak ognia. Dziecko też człowiek i też takie dziwactwa posiada. Jak już pisałam, Hani kształtuje się już charakterek i chciałabym opisać kilka takich unikalnych dla niej zachowań. Mając na uwadze, że dziecko szybko rośnie i zmienia swoje upodobania jak w kalejdoskopie, systematycznie postaram się dodawać nowe opowieści o dziwactwach.
Niektóre zachowania będą pewnie typowe dla dzieci w jej wieku, jednak dla mnie jako młodej mamy obserwującej swoje dorastające, odkrywające świat dziecko, niektóre z nich bawią i myślę, że warto je spisać.



Dziwactwa, o których słyszałam jeszcze przed pojawieniem się Hani na świecie, zasłyszane w opowieściach znajomych, które u nas się potwierdziły to po pierwsze dźwięk suszarki/odkurzacza itp. działający kojąco-uspokajająco-usypiająco. Ma to związek z szumieniem, które słyszy dziecko jeszcze w łonie matki, kiedy docierają do niego dźwięki z "zewnątrz" brzucha, są one jednak przytłumione i przypominają jednostajny szum.
Suszarka u nas pojawiła się już jak Hana miała kilka tygodni. Dziecko w momencie przestało płakać zainteresowane nowym dźwiękiem. W ramach oszczędności suszarka została nagrana na telefony komórkowe i puszczana "z playbacku". Przez przypadek Hani tata dokonał odkrycia, że jeszcze lepiej działa buczenie nawiewu w okapie kuchennym. Od tamtej pory co wieczór po kąpaniu i karmieniu tata brał Hanię na ręce i w celu uśpienia udawał się do ciemnej kuchni gdzie razem kołysali się przy akompaniamencie okapu. W ciągu dnia rozdrażniony bobas trafiał do wózka, bujanie i okap działały cuda. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie i tak Hania po jakimś czasie już nie była zainteresowana znanymi już sobie szumo-usypiaczami. Zaprzestaliśmy usypiać ją w ten sposób. Do momentu, kiedy w celach leczniczych i profilaktycznych został zakupiony inhalator-nebulizator, który w trakcie inhalacji buczy jak rozpędzony ciągnik(nie wiem jak można zasnąć przy tym hałasie). Znów mamy więc patent na usypianie, który jednak nie jest idealny. Pomaga Małej jak już jest bardzo zmęczona lub rozdrażniona. Użyty w momencie, kiedy Panienka nie chce spać nie działa lub wręcz pogarsza sprawę. Stosujemy więc sporadycznie, nie nadużywając jego właściwości.

Kolejnym dziwactwem Hanny są metki. Fenomen metek poznałam też jeszcze przed porodem, kiedy to na własne oczy widziałam dziecko znajomych maniakalnie macające metkę od misia. Tutaj nasz bobas nie jest przykładem totalnego uzależnienia, ale metki lubi. Im są większe tym lepiej. Zjawisko jest na tyle popularne, że rzeczy dla niemowlaków (kocyki, przytulanki itp.) często mają dodatkowo doszywane specjalne tasiemki imitujące metki. Hania nawet dostała od babci A. tzw. "metkowiec" czyli przytulankę poobszywaną dookoła samymi takimi metkami i naszywkami różnego kształtu i faktury. Zebra z naszywkami jest w użyciu prawie codziennie.

Swego czasu Hanna miała okres kopania nóżkami. Podczas zabawy, noszenia, leżenia, zabawy, nawet podczas karmienia ciągle, stale, na okrągło machała nóżkami. Na początku się z tego podśmiewaliśmy, że to jakiś zespół niespokojnych nóg, ale potem zaczęłam się martwić. Nawet podczas wizyty kontrolnej u pediatry został poruszony temat wierzgających nóżek i zostało Hani zlecone badanie moczu w celu wykluczenia jakiejś infekcji. Badanie nic niepokojącego nie wykazało a Hania z czasem już nie kopała tak maniakalnie nóżkami. Teraz trzymana na rękach  Hania wierzga nóżkami jak słyszy muzykę albo kiedy jej śpiewam. Wygląda to tak jakby tańczyła w powietrzu. Ja w dzieciństwie lubiłam muzykę, śpiewanie i tańczenie (teraz z resztą też), może Córcia się wrodziła trochę do swojej mamy.

Obecnie Hana jest na etapie dostrzegania i interesowania się szczegółami, drobnymi rzeczami. Ciekawią ją oczy i nosek misia, małe koraliki czy okruchy chlebka. I tutaj akurat nie ma wielkiego zadziwienia, bo to typowe zachowanie dla niemowlaków w jej wieku. Dziwactwem Hani są dwie takie drobinki. Pierwsza to jest dziurka w panelu w dużym pokoju. Gdy tylko Mała ją dostrzeże zabawki idą w odstawkę, a ta zaciekle drapie w podłogę. Druga rzecz, która obsesyjnie interesuje Hanię to pieprzyk u mamy na dekolcie. Odkąd go odkryła, prawie za każdym razem jak biorę ją na ręce, ciągnie za bluzkę żeby sprawdzić czy nadal tam jest i próbuje go złapać/zdrapać. Z jednej strony cieszy mnie fakt, że Córcia ćwiczy chwyt pęsetowy, ale dlaczego na mnie!?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz