czwartek, 26 lutego 2015

Lęk separacyjny


Lęk separacyjny określany też, jako rozwojowy jest naturalnym etapem w rozwoju, który przechodzi każde małe dziecko. Lęk ten pojawia się między 7 a 9 miesiącem życia dziecka i oznacza obawę przed separacją z mamą, która w tym okresie jest „całym światem" dla niemowlęcia. (więcej TU)

Kiedy jeszcze nie byłam w ciąży, w rozmowie z jedną mamą pierwszy raz usłyszałam to określenie. Myślałam, że ona sama sobie tak to nazwała i pomyślałam "phi, ale wymyśliła". Potem w ciąży zaczytywałam się w poradnikach i opisach faz wzrostu płodu, i okresach rozwoju niemowlaka. Wtedy odkryłam, że jest to określenie psychologiczne na zjawisko nadmiernego strachu niemowlęcia przed rozstaniem z mamą/opiekunem. Co więcej, jest to typowe zachowanie i każdy bobas przechodzi to na swój sposób.

Jak już kiedyś wspominałam, Hania nie jest typem chojraka. Jest raczej zachowawcza w kontaktach z nowymi osobami, potrzebuje chwili, żeby oswoić się z nowym otoczeniem, do pewnych rzeczy trzeba ją chwile przekonywać, żeby spróbowała. Z jednej strony cieszę się, że ostrożnie podchodzi do nieznanych rzeczy, ale czasami powtarzam, że nie wiem po kim ona jest takim "strachulcem". 


Kiedy w ciąży czytałam, opisy mam, że dziecko wpada w panikę, nagle krzyczy i płacze gdy tylko ona znika z pola widzenia malca, myślałam, że to lekkie przejaskrawienie. Teraz wiem, że to prawda.


Hania jest bardzo ze mną związana. Całe dnie spędzamy w swoim towarzystwie, rzadko kiedy nie ma mnie przy niej. Tato Hani, choć nie miga się od obowiązków rodzicielskich, karmi, przewija, kąpie, bawi się, to jednak często bywają dni kiedy Hania nie widzi go prawie cały dzień. Obowiązki służbowe oraz budowa domu, nie pozwalają mu spędzać z nami tyle czasu ile by chciał. Hania sporadycznie też zostaje pod opieką kogoś innego niż jedno z nas. Do tego, choć staram się pracować nad sobą, sama mam przekonanie, że muszę stale przy niej być, bo tylko ja potrafię odgadnąć jej potrzeby i je prawidłowo zaspokoić. To wszystko sprawia, że lęk separacyjny jest i teraz ja, jako rodzic, muszę pomóc mojemu dziecku uporać się z jego strachem.


Jak sobie z tym radzę i jakie mam sposoby? Naczytałam się porad w Internecie oraz poradnikach. Wiem, że każde dziecko jest inne i wymaga indywidualnego podejścia. Zaczęłam obserwować córkę i trochę metodą prób i błędów szukać co się u nas sprawdzi. Okazuje się, że Hanula potrafi sama zająć się sobą, bawi się zabawkami (albo przypadkowym przedmiotem niebędącym zabawką np. kablem ładowarki do telefonu), gaworzy przy tym, jest zadowolona i spokojna. Potrafi tak spędzić dłuższą chwilę. Jednak gdy na horyzoncie pojawia się mama, która akurat musiała przejść obok, lub pokazała się w pobliżu, prawie zawsze od razu Hania rzuca wszystko i płaczem domaga się żeby ją wziąć na ręce. Staram się teraz, kiedy widzę, że Hańcia zainteresowała się czymś, oddalić na chwilę żeby nie rozpraszać jej uwagi i nie prowokować ataku paniki. Obserwuję ją z odległości, kontrolując oczywiście żeby sobie nic nie zrobiła, ale jeśli to możliwe, staram się nie ingerować w jej samodzielną zabawę. Proszę też męża, kiedy się bawi z Hanią, żeby znalazł sobie kąt, gdzie będą sami. Ja wtedy nie wchodzę do pokoju gdzie spędzają wspólnie czas. Chcę żeby Hania wiedziała, że nie tylko z mamą jest fajnie i żeby miała zabawy, wygłupy, zajęcia, które będą zarezerwowane tylko dla niej i jej taty.

Zauważyłam też, że Hania lubi czuć czyjąś obecność podczas snu. Czasami przebudza się albo przez sen szuka kogoś rączką. Przez długi czas spała prawie całe noce ze mną w łóżku, jak budziła się na karmienie prawie co godzinę. Teraz też po przebudzeniu nad ranem trafia do naszego łózka, bo wiem, że będąc ze mną pośpi jeszcze trochę. W łóżeczku i przy usypianiu w ciągu dnia niezastąpiony jest pluszak piesek, którego Hania głaszcze, tarmosi za ucho, przytula albo zwyczajnie trzyma rączką. Widzę, jak jej to pomaga się uspokoić i zapewnia poczucie bezpieczeństwa.

Chcę też Hanię przyzwyczajać do obecności innych osób, zauważyłam, że bardzo jej się podobają spotkania z innymi dziećmi, bacznie je wtedy obserwuje, a potem stara naśladować. Wiem, że tak małe dzieci jeszcze nie potrafią się bawić ze sobą nawzajem, ale fajnie jest obserwować jak maluchy na siebie oddziałują i są sobą zainteresowane. Stąd też nasze spotkania z rówieśnikami Hani, wspólne spacery i odwiedziny. Przy okazji ja, mam okazję spotkać się z fajnymi dziewczynami, pogadać, wymienić się doświadczeniami i po prostu miło spędzić czas. Korzystamy na tym obie.

Nasz pobyt na feriach w Witowie, dał mi sporo do myślenia. Wiem, że nie jestem niezastąpiona i że Hania potrafi zostać pod opieką kogoś innego. Są osoby, które zajmą się nią wspaniale, nakarmią, przewiną, zabawią, zatroszczą o bezpieczeństwo, a wtedy Hania jest spokojnym, pogodnym dzieckiem, które nawet nie zauważa nieobecności swej rodzicielki. Nie powiem, jest to szpila wbita w me matczyne serce, ale jest to też wielka ulga, bo wiem, że Dzidzia da sobie radę, kiedy nadejdzie czas mojego powrotu do pracy. Myślę nawet, że ona może sobie lepiej z tym poradzić niż ja.


Póki co niweluje objawy lęku separacyjnego. Staram się zapewniać Małej poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie pozwalać jej na stopniowe usamodzielnianie i radzenie sobie ze strachem zostawania beze mnie.


Może ktoś ma też inne pomysły w jaki sposób sobie radzić z tymi lękami?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz